Czy naprawdę potrzebujesz komputera w podróży?
Wybór komputera jaki zabieramy w podróż to poważna sprawa. Po pierwsze, będziemy na ów komputer skazani w czasie wyjazdu, po drugie – jeśli kupujemy go specjalnie na wyjazd – jest to spora inwestycja.
Sytuacja jest idealna, jeśli mamy już jakiś sprawdzony laptop z którym wcześniej podróżowaliśmy i spełnia on nasze wszystkie wymagania, a nawet jeśli ich nie spełnia – to po prostu jesteśmy do niego przyzwyczajeni. Sytuacja tzw. win-win. Nie musimy wydawać kasy, wiemy czego się spodziewać. Jednym słowem – jest dobrze. Wyobrażam sobie, że czasami człowiek może bić się z myślami typu “mój laptop ma już 4 lata, może czas go zmienić” albo “teraz robią takie ultra mobilne, ultra komputery z ultra procesorem i ultra wyświetlaczem, może warto zainwestować w coś nowego?”, ale moim zdaniem, jeśli coś jest sprawdzone w boju i nie zawodzi – nie ma potrzeby, żeby to wymieniać.
Wyżej nakreślony scenariusz jest raczej mało ekscytujący. Emocje pojawiają się, wraz z realną potrzebą wymiany komputera. Ale zaraz, zaraz. Może warto zastanowić się, czy w ogóle potrzebujemy zabierać komputer w podróż? Moim zdaniem, najbardziej trywialna odpowiedź, jest zarazem odpowiedzią najbardziej trafną – TO ZALEŻY.
W naszą pierwszą podróż po Afryce zabraliśmy małego netbooka (niezbyt mocny sprzęt marki Samsung, ale przynajmniej nadrabiał gabarytami i wagą) który służył nam do przerzucania zdjęć z kart aparatów na pendrive’y i dysk zewnętrzny (ok, służył mi też do grania w Jazz Jack Rabbit (pamiętacie!?) kiedy Dominika zmagała się z klątwą faraona w Rabacie). Trochę mało pożytku jak na dodatkowe ~1000g w plecaku. W drugą podróż po Afryce netbooka nie zabraliśmy i muszę powiedzieć, że ani przez chwilę mi go nie brakowało.
Wracając do najbardziej adekwatnej odpowiedzi, czyli “to zależy”, wydaje mi się, że trzeba zastanowić się, czy komputer rzeczywiście będzie nam niezbędny. Jeśli sądzicie, że da się go zastąpić czymś lżejszym (tablet, telefon – jeśli miałby służyć tylko do przeglądania internetu) lub dojdziecie do wniosku, że w zasadzie to można bez niego żyć, to nie wahajcie się ani chwili! Noszenie dodatkowego kilograma (spośród 15-20kg już obecnych) naprawdę nie ma sensu, a jak mówi przysłowie – ziarnko do ziarnka i zbierze się miarka. Nasze najdłuższe eskapady trwały około miesiąca i były tak intensywne, że nie było czasu ani potrzeby korzystania z komputera. Skupialiśmy się raczej na walce o przetrwanie. Z komputerów korzystaliśmy kiedy udało nam się namierzyć jakąś kafejkę internetową lub w hostelach, o ile takowy posiadały. Oczywiście kafejki z reguły są dość syfne, połączenie jest wolne etc etc, ale umówmy się, do sprawdzenia maila i przejrzenia informacji z kraju wystarczają.
Sprawa wygląda trochę inaczej, jeśli prowadzi się stronę/bloga i chce się aktywnie postować podczas swojej podróży. Tutaj, trudno będzie uniknąć zabierania ze sobą komputera, choć osobiście uzależniałbym to od długości wyjazdu. Na krótsze wyjazdy (2-3 tyg.) komputera bym nie zabierał. Na dłuższe (do 1,5 miesiąca) sprawę rozpatrywałbym indywidualnie np. do Afryki, pewnie bym nie zabrał, ale jadąc do USA zapewne bym to zrobił. Na wyjazdy dłuższe niż rzeczone 1,5 miesiąca, rozsądnym wydaje się zabranie komputera.
Rekomenduję niezabieranie komputera nie tylko ze względu na ciężar bagażu (który, choćby najlżejszy i tak w pewnym momencie zacznie ciążyć) ale również ze względu na “odwykowe” właściwości wyjazdu bez komputera. To naprawdę piękna sprawa obudzić się w buszu i nie rozpoczynać dnia od sprawdzenia skrzynki email lecz wsłuchania się w odgłosy otaczającej nas natury. Moja praca jest pracą przy komputerze, a często łapię się na tym, że po powrocie do domu (8 lub więcej h przed PC) pierwsze co robię, to odpalenie domowego laptopa. Odrobinę przerażające, kiedy człowiek uświadomi sobie jak bardzo jesteśmy “podłączeni” do technologii/internetu/komputerów na co dzień i jak smutna wydaje się perspektywa życia bez nich. Teraz, kiedy sobie o tym myślę, staję się jeszcze większym zwolennikiem wyjazdu bez komputera, jeśli nie jest on narzędziem niezbędnym.
Zasadniczo, to miał być post o tym, dlaczego zdecydowaliśmy się na zakup Mac Booka jako komputera “na podróż”, ale początkowa dygresja w sprawie zasadniczej tak mnie pochłonęła, że chyba zrobię z tego oddzielny post.
Zatem do następnego wpisu!
Jacek
A mnie się wydaje, że wszystko jest dla ludzi, tylko trzeba umieć z tego korzystać :)
My od dwóch lat zabieramy w każdą podróż (czy to tydzień czy trzy) tableta i ebooka. Szczerze? Nie wyobrażam sobie już jeździć bez nich, ale nie dla tego, że mogę ciągle sprawdzać pocztę i facebooka, bo podczas wyprawy i tak nie ma na to czasu, ale nie ma też chęci, człowiek przestawia się na inny tryb :)
Ale ułatwia to o wiele bardziej wyszukiwanie różnych istotnych punktów czy informacji, a ebook zastępuje książki podczas tzw. dni restowych :)
Ja to nietabletowy jestem. Klawiaturę muszę mięć. Te macane ekrany nie dla mnie ;) Dominika jest naczelnym obsługującym tablet w naszej drużynie ;)