Mała Fatra

Nie wiem dlaczego nazwali ją Małą Fatrą. To pewnie dlatego, że nieco dalej leży Fatra od niej większa, ale żeby od razu nazywać ją „małą”? Mniejszą, to bym jeszcze zrozumiał, ale małą…

No właśnie, Mała Fatra jest mała tylko z nazwy. Tak naprawdę, to całkiem sporej wielkości park narodowy. Kolejny, po Słowackim Raju, do którego chcielibyśmy jak najszybciej wrócić. Wcale nie za sprawą Juraja Janosika, legendarnego zbója który grasował w tutejszych okolicach, a którego dość szkaradny pomnik zdobi raczej opustoszałe ulice miejscowości Terhova – centrum tego mikroregionu.

Terhova to raczej nieciekawa mieścina, której największą atrakcją jest sklep Lidl. Aha, jest jeszcze wspomniany pomnik Juraja, ale kogoś poniosła fantazja i Janosik wygląda jak słowacki iron man. Na szczęście my, jako bazę wypadową na fatrzańskie szlaki wybraliśmy wioskę o nazwie Stefanova. W tejże wiosce, jest jeszcze mniej atrakcji niż w Terhovej. Jedyne atrakcje na jakie możecie liczyć to przypadkowa walka kogutów lub wdepnięcie w krowi placek na środku ulicy. Jednak w tym tkwi urok Stefanovej. Nie dzieje się tam absolutnie nic. Wstajemy rano i jedyne co słyszymy to świergot ptaków. Niczym niezmącona harmonia i wspaniały widok na Wielki Rozsutec. Tak właśnie zapamiętamy Stefanovą, małą wioskę położoną u wejścia do Parku Narodowego Mała Fatra.

Pierwszego dnia wybraliśmy się na krótki wypad do Janosikowych Dier (po polsku – dziur). Wrażenia z tego szlaku są podobne do tych, jakich doznaliśmy w Słowackim Raju. Tutaj również podąża się w dół lub w górę wąskich wąwozów, których dnem najczęściej płynie strumień. Nie oznacza to jednak, że byliśmy znudzeni czy zawiedzeni. Wręcz przeciwnie, nasz entuzjazm był nie mniejszy niż na szlakach Słowackiego Raju.

Dominika w pełnym rynsztunku, gotowa na poszukiwania Janosika

Dominika w pełnym rynsztunku, gotowa na poszukiwania Janosika

W Dierach znajdziemy sporo malowniczych kaskad i wodospadów

W Dierach znajdziemy sporo malowniczych kaskad i wodospadów

Klimat podobny do tego, ze Wielkiego Sokoła w Słowackim Raju

Klimat podobny do tego, z Wielkiego Sokoła w Słowackim Raju

W Dierach łatwiej jest przejść całą trasę suchą stopą :)

W Dierach łatwiej jest przejść całą trasę suchą stopą :)

W najwęższych miejscach wąwozu zamontowano wiszące chodniki

W najwęższych miejscach wąwozu zamontowano wiszące chodniki

A na polanie przed wejściem do "dziur" można spotkać pracowite pszczoły

A na polanie przed wejściem do „dziur” można spotkać pracowite pszczoły

Mała Fatra ma jedną przewagę nad Słowackim Rajem. Tutaj możemy poczuć się jak w górach. Może niezbyt wysokich ale górach. Drugiego dnia naszego pobytu postanowiliśmy przenieść się nieco wyżej i zaatakować najwyższy szczyt tego pasma górskiego, czyli Wielki Krywań (1709 m n.p.m). Przyznajemy się, oszukiwaliśmy! Wjechaliśmy do góry na wysokość 1524 m n.p.m. ale tylko po to, aby mieć więcej czasu na wędrówkę granią. Szlak prowadzący do góry i tak prowadzi wzdłuż trasy kolejki…

Selfiaczek z Wielkim Rozsutcem w tle

Selfiaczek z Wielkim Rozsutcem w tle

Ze Snilovskiego Sedla (tam dojeżdża kolejka linowa), czerwonym szlakiem przeprowadzamy atak szczytowy na Wielki Krywań. Góra stawia opór i co jakiś czas zapadam się do kolan w stary, nie pierwszej świeżości śnieg. Zdecydowanie przydałyby się stuptuty. Dominika nie ma podobnych problemów i niczym śnieżna pantera mknie ku szczytowi.

Takie widoki towarzyszą nam w drodze na Wielki Krywań

Takie widoki towarzyszą nam w drodze na Wielki Krywań

Góra stawia zacięty opór!

Trzeba było zabrać stuptuty!

Radość zdobywcy ;)

Radość zdobywcy ;)

Po zdobyciu szczytu szczytów Małej Fatry udajemy się czerwonym szlakiem wiodącym po grani przez Chleb (1645 m n.p.m.), Hromove (1636 m n.p.m.) aż do Południowego Gruna (1460 m n.p.m.).

Szlak wiedzie po grani łączącej kilka sąsiednich szczytów

Szlak wiedzie po grani łączącej kilka sąsiednich szczytów

Na najwyższych odcinkach srogo wiało

Na najwyższych odcinkach srogo wiało

Dominika jest zadowolona z tego, że nie musi przedzierać się przez mokry śnieg a jedynie wygodnie stąpa po moich śladach!

Dominika jest zadowolona z tego, że nie musi przedzierać się przez mokry śnieg a jedynie wygodnie stąpa po moich śladach!

Jak widać, na szlaku było jeszcze sporo śniegu

Jak widać, na szlaku było jeszcze sporo śniegu

Nadleciał znienacka, zastał nas nieprzygotowanych i poszybował dalej...

Nadleciał znienacka, zastał nas nieprzygotowanych i poszybował dalej…

Po południu pogoda zaczęła się lekko łamać

Po południu pogoda zaczęła się lekko łamać

Następnie żółtym szlakiem schodzimy (a raczej ześlizgujemy się po błocie) do Chaty na Gruni. Na szczęście z odsieczą przyszły nam młode świerkowe pędy, które posłużyły za asekurację na co bardziej stromych odcinkach zejścia. Wysiłek i ryzyko zaprocentowało – na polanie przed chatą znajdujemy setki, jeśli nie tysiące krokusów. Widok był wspaniały, a co najważniejsze, Dominika zadowolona!

Musieliśmy ześlizgiwać się co całkiem stromym zboczu

Musieliśmy ześlizgiwać się po całkiem stromym zboczu

Na szczęście nasz trud został wynagrodzony polaną pełną krokusów

Nasz trud został wynagrodzony polaną pełną krokusów

Z Chaty na Gruni wracamy żółtym szlakiem do Chaty Vratnej, czyli dolnej stacji kolejki linowej.

Trzeciego dnia naszego pobytu w Małej Fatrze pogoda była raczej barowa, więc postanowiliśmy udać się do Salasu Zazriva. Jest to miejsce, w którym można zobaczyć jak wyrabia się tradycyjne słowackie serki z owczego mleka. Serdecznie pozdrawiamy panią Alenę, która pokazała nam wszystko krok po kroku, a zainteresowanych zachęcamy do obejrzenia FILMIKU.

Tradycyjne słowacki serki z owczego mleka

Tradycyjne słowackie serki z owczego mleka

Pani Alena, która pokazywała nam wszystko, krok po kroku

Pani Alena, która pokazywała nam wszystko, krok po kroku

Podsumowanie:

Mała Fatra mieści w sobie bardzo wiele. Niektóre szlaki są bardzo podobne do tych, które możemy spotkać w Słowackim Raju, inne zaś bardziej przypominają Tatry. Jesteśmy przekonani, że znajdzie się tu coś dla każdego. Jeśli nie lubicie chodzenia po górach, to zawsze możecie udać się poobserwować pracowite pszczoły na polanie lub do pani Aleny, na naukę wyrobu serków z owczego mleka. My Małą Fatrę opuszczaliśmy z poczuciem, że na pewno będziemy chcieli tu jeszcze wrócić. Szczególnie, że nie  udało nam się wejść na, naszym zdaniem, najbardziej pociągający szczyt w całym parku narodowym – Wielki Rozsutec.

Informacje praktyczne:

  • Terchova wydaje się być bardziej popularnym miejscem na bazy wypadowe, jednak dla nas jest to zupełnie niezrozumiałe – Terchova jest dalej od wejścia na szlaki niż Stefanova i jest zdecydowanie mniej urokliwa. My polecamy Stefanovą.
  • Wejście na Wielki Rozsutec jest zakazane w okresie od 1 marca do 15 czerwca, choć kiedy zapytaliśmy miejscowych czy to aby prawda powiedzieli, żeby śmiało iść i się nie bać. Nam plany pokrzyżowała pogoda, więc nie musieliśmy podejmować trudnych decyzji.
  • TUTAJ znajdziecie link do świetnej jakości mapy Małej Fatry. Przetestowana na trasie! (9 MB)
  • Możemy polecić nocleg w Stefanovej u pani Ireny (ubytowanie Hamplova Irena, Stefanowa 533, tel. +421 948 966 350). My płaciliśmy 20€ za dwie osoby, za dobę. Ładne i czyste pokoje z łazienką, szybki internet i kuchnia do dyspozycji gości.
  • Ceny kolejki linowej na Snilovske Sedlo (czynna od 9 do 16):
    • 9€ – dorośli
    • 7,5€ – junior / senior
    • 6€ – dzieci
    • 3€ – psy
  • Przydatne strony: