10 powodów dla których warto pojechać do Rumunii

1. Każdy znajdzie tu coś dla siebie

Jesteś fanem miast – proszę bardzo – Bukareszt, Cluj-Napoca, Brasov. Każde z nich wspaniałe na swój sposób. Chciałbyś powylegiwać się na plaży? Masz do dyspozycji 225 kilometrów wybrzeża Morza Czarnego, z Konstancą – stolicą rumuńskiej riwiery na czele. Lubisz chodzić po górach? W Rumunii poczujesz się jak w raju! Wiedz, że w Rumunii obszary powyżej 800 m n.p.m zajmują ponad 30% powierzchni kraju. Ponad 55% powierzchni całego łańcucha górskiego Karpat znajduje się właśnie w Rumunii. Może masz zacięcie kulturoznawcy lub etnologa? Wyprawa do Maramureszu lub Bukowiny będzie dla Ciebie tym, czym dla Argonautów była wyprawa po złote runo. Jesteś miłośnikiem zamków? Chyba trudno o kraj, w którym zagęszczenie zamków na kilometr kwadratowy powierzchni kraju byłoby większe! Rumunia jest naprawdę zróżnicowana i odnieśliśmy wrażenie, że jest w stanie coś zaoferować dosłownie każdemu.

2. Rumunia jest bliżej niż myślisz

Nie wiem czy tylko my tak mieliśmy, ale zawsze wydawało nam się, że Rumunia to jakaś bardzo odległa kraina i żeby się do niej dostać trzeba jechać co najmniej kilkanaście godzin samochodem. Nie mam pojęcia skąd w naszych głowach wzięło się to wyobrażenie. Pewnie stąd, że zawsze patrzyliśmy na Rumunię globalnie, a nie lokalnie. Otóż właśnie patrzę na google maps. Czas dotarcia z Warszawy do Satu Mare – jednego z głównych ośrodków Maramureszu – wynosi nieco ponad 9 godzin. Dla osób zamieszkujących południową część Polski, dotarcie w ten malowniczy region Rumunii zajmie trochę ponad 6 godzin. Jeśli więc drogi czytelniku, podobnie jak my myślałeś, że Rumunia jest położona daleko od Polski, to prosimy zrewiduj swoje poglądy. To prawda, są części Rumunii, do których dojazd zająłby znacznie więcej czasu, jednak jedne z najpiękniejszych regionów, takie jak Maramuresz czy Bukowina, są na wyciągnięcie ręki.

3. Ludzie

Rumuni to wspaniały naród. Otwarci i uśmiechnięci. Przejeżdżając przez wioski będziecie mieli okazję zobaczyć jak babuszki, gospodynie i gospodarze zasiadają na ławeczkach ustawionych przed obejściami i rozpoczynają wieczorne pogaduszki. Możesz zatrzymać się, pozdrowić ich po rumuńsku, powiedzieć, że jesteś z Polski. Na pewno się uśmiechną, wymienią serdeczności a może nawet zaproszą do rozmowy. Nie znasz rumuńskiego? Nic się nie martw! To język stworzony do lingwistycznych improwizacji. Mieszaj słowa angielskie, włoskie i hiszpańskie nadając im brzmienie włosko-hiszpańskie. Na pewno się dogadacie.

4. Tradycja

Jeśli wybierzecie się w rejony Maramureszu czy Bukowiny, to określenie „pielęgnowanie tradycji” nabierze dla Was zupełnie nowego wymiaru. Tam niedzielne wyjście do cerkwi w tradycyjnym stroju – haftowanej koszuli, z chustką na głowie, w grubych wełnianych skarpetach i butach z rzemieni – jest czymś zupełnie normalnym. Tam młodzież nie wstydzi się tradycji. Z dumą nosi regionalne stroje, śpiewa tradycyjne pieśni i tańczy. Dla nich to nie jest obciach. Dla nich to powód do dumy. Polecamy wybrać się w niedzielę do którejś z maramureszańskich lub bukowińskich cerkwi aby poczuć ten klimat. Szacunek jakim mieszkańcy Rumunii darzą tradycję jest godny podziwu i pozazdroszczenia.

5. Przystępne ceny

Rumunia nie jest krajem drogim. Najtańsze meniul zilei – czyli menu dnia w postaci zupy i drugiego dania – kupowaliśmy za 8 RON, czyli około 8 PLN. W przeciętnej rumuńskiej restauracji za menu dnia trzeba zapłacić około 15 PLN. Ceny w supermarketach są bardzo zbliżone do tych, które mamy w Polsce (prócz nabiału, który jest droższy). Dwuosobowy pokój w przyzwoitym hotelu, z wifi i prywatną łazienką to wydatek rzędu 50-70 PLN. Opłaty za wstępny do różnego rodzaju zabytków i atrakcji turystycznych również nie należą do wygórowanych. Będąc w Rumunii prawdopodobnie nie poczujecie się jak królowie życia, jednak dużo wskazuje na to, że nie będziecie też skazani na weki od babci i suchą krakowską przywiezioną z domu.

6. Drogi

Przed przyjechaniem do Rumunii naczytaliśmy się bardzo dużo o tragiczności rumuńskich dróg. Dziura na dziurze dziurą pogania i wszyscy podróżujący po Rumunii więcej niż tydzień lądowali w warsztacie. Nas też dosięgła rumuńska klątwa i w końcu wylądowaliśmy w warsztacie z urwanymi wahaczami ale zdecydowanie nie zwalamy tego epizodu na karb tragiczności rumuńskich dróg. Drogi w Rumunii są bardzo dobre, przynajmniej te po których my mieliśmy okazję się poruszać, a zrobiliśmy w tym kraju 2.900 km. Jedyna droga, którą zapamiętałem i która była naprawdę zła to droga na przełęcz Prislop. Jeśli będziecie nią jechać a macie ze sobą kompresor to spuśćcie trochę powietrza z kół, będzie zdecydowanie przyjemniej!

7. Oznakowanie

Oznakowanie zabytków i atrakcji turystycznych w Rumunii jest fenomenalne! Odnieśliśmy wrażenie, że każde miejsce mogące być jakkolwiek interesujące pod względem turystycznym zostało oznaczone charakterystyczną brązową tabliczką. Znaki te usytuowane są przy głównych drogach i wskazują kierunek zjazdu, oraz odległość do interesującego nas punktu. Po dziś dzień zastanawiamy się, jak to możliwe, że w Polsce jest tak mało takich znaków. Czyżbyśmy mieli tak mało obiektów godnych uwagi?

8. Wozy drabiniaste

To ewenement na skalę co najmniej europejską. Nie byliśmy w żadnym innym państwie, w którym większość wozów drabiniastych posiadałaby przybite tablice rejestracyjne. To była pierwsza obserwacja jaką poczyniliśmy po przekroczeniu granicy węgiersko-rumuńskiej. Bardzo nas to rozbawiło. Czy przy rejestracji chłop musi podać ile koni posiada jego furmanka?

9. Rodacy

Jeśli spotka Was jakiś zawód to istnieją duże szanse, że w pobliżu znajdą się rodacy z którymi będziecie mogli utopić smutki :) Do Rumunii jeździ naprawdę dużo polaków. Podamy Wam przykład. Przejeżdżaliśmy drogę 67C przecinającą góry Parang – popularnie nazywaną Transalpiną. Ponieważ jest to najwyżej położona droga w całym kraju, której najwyższe odcinki wznoszą się na grubo ponad 2.000 m n.p.m., to przez część roku jest on zamknięta z powodu niesprzyjających warunków atmosferycznych oraz śniegu zalegającego na asfalcie. Kiedy na nią wjeżdżaliśmy, droga miała być jeszcze zamknięta przez tydzień. Stwierdziliśmy jednak – tydzień w jedną czy w drugą stronę nie robi aż takiej różnicy. W czasie przejazdu spotkaliśmy około 10 osób – dwie czy trzy ekipy motocyklistów i załogę z Nissana Patrola. Wszyscy byli Polakami :)

10. Czekając na odkrycie

Wyjeżdżając z Rumunii towarzyszyły nam dwie myśli. Pierwsza brzmiała – jeszcze tu wrócimy. Druga – w tym kraju jest jeszcze masa miejsc czekających na odkrycie. Pomimo tego, że kraj jest na turystycznej fali wznoszącej, jest w nim przestrzeń żeby się zgubić. Zatopić w naturze. Zniknąć. I niech tak pozostanie!


Jeśli interesują Cię inne wpisy dotyczące Rumunii, koniecznie zajrzyj TUTAJ.