3 dni w Raju!
Jak znaleźć się w Raju? To bardzo proste. Wystarczy wsiąść w samochód i ruszyć na południe. Z Warszawy dzieli nas od niego około 500 kilometrów. Z Krakowa to niecałe 200 kilometrów. Przysłowiowy rzut beretem, co sprawia, że Raj jest świetnym pomysłem na weekendowy wypad. A jednak, my do Raju nigdy wcześniej nie zawitaliśmy, z którego to powodu jest nam teraz nieco głupio. Mamy nadzieję, że ten wpis pomoże wam uniknąć naszego błędu. Ale po kolei.
Należy zacząć od tego, że słowackie miasta nie rzucają na kolana. Z pewnością nie te, które było nam dane odwiedzić w czasie naszego 15 dniowego pobytu u naszych południowych sąsiadów. To prawda, miasteczka takie jak Bardejów, Lewocza czy Bańska Szczawnica są bardzo urokliwe i miło jest przespacerować się po ich starówce. Jeśli będziecie mijać je gdzieś na trasie waszej podróży, z pewnością powinniście je odwiedzić. Jednak nie są one aż tak absorbujące, aby spędzić w nich więcej niż jeden dzień. To samo dotyczy Koszyc.
Sytuacja zmienia się o 180 stopni zaraz po minięciu rogatek miasta. To co ma do zaoferowania słowacka natura jest doprawdy imponujące. Lasy zajmują na Słowacji bez mała 40% powierzchni kraju. Na obszarze Europy Środkowej, Słowacy pod względem lesistości terenów ustępują miejsca jedynie Austriakom. Drogi które przemierzamy często wiją się w malowniczych dolinach wokół których ciągną się niewysokie pasma górskie porośnięte drzewami. Nie ma problemu ze znalezieniem ustronnego miejsca na kemping, z którego będzie rozciągał się wspaniały widok na dolinę lub pobliskie szczyty.
Wśród słowackiej przyrody znajdują się miejsca absolutnie wspaniałe. Jednym z takich miejsc jest Park Narodowy Słowacki Raj. Raj to krasowy płaskowyż, którego średnia wysokość waha się od 800 do 1000 metrów n.p.m. Nie uświadczycie tu strzelistych szczytów i wysokogórskich grani, jednak nie oznacza to, że Raj nie dostarczy wam wspinaczkowych emocji!
Pierwszego dnia ruszyliśmy na bodaj najpopularniejszy szlak w całym paru narodowym – przełom Hornádu. Niebieski szlak wiedzie w górę potoku Hornád. Cała trasa jest naszpikowana różnego rodzaju drabinkami, kładkami i mostkami. Pniemy się w górę potoku, zmieniając co chwila brzegi strumienia którymi się poruszamy.

Początek trasy przełomem Hornádu

Trzeba patrzeć pod nogi!

W niektórych miejscach brzeg rzeki to pionowe ściany

Dominika była trenowana od młodości na Orlej Perci, więc takie rzeczy nie robią na niej wrażenia ;)

Niektóre podesty wyglądają wyjątkowo malowniczo

Dominika i jej jetpack. Nigdy nie wiadomo kiedy się przyda

Kulturalne zejście po schodkach w dół

Nie patrz w dół, mówili…

Jeden z mostów wiszących nad Hornádem
Końcem naszej trasy wzdłuż Hornádu jest Letanovsky Mlyn – spora polana, na której niegdyś działał młyn zasilany wodą z potoku. Stąd udajemy się w drogę powrotną żółtym szlakiem, który wiedzie płaskim szczytem wzgórza, nad doliną w której płynie Hornád.

Ścieżki w Słowackim Raju są naprawdę piękne!

Widok ze szczytu wzgórza. W dole płynie Hornád
Drugiego dnia ruszamy na trasę w górę doliny Wielki Sokół, która to dolina zawdzięcza swoją nazwę strumieniowi płynącemu jej dnem. Zasada podobna jak dnia poprzedniego, jednak tym razem poruszamy się nie nad strumieniem, lecz wprost w jego korycie. Startujemy żółtym szlakiem i poruszamy się w kierunku Glackiej Cesty. Na szczęście strumień, przynajmniej na początku trasy, rozlewa się dość szeroko po dnie wąwozu. Nie oznacza to jednak, że nie będziemy musieli przekraczać go kilkadziesiąt razy! Trzeba ważyć każdy krok, bo wyraźnie zaznaczonego szlaku nie ma, a część kamieni znajduje się pod wodą. W miarę jak poruszamy się w górę strumienia, jego koryto zaczyna się robić coraz węższe, pojawia się coraz więcej kładek, drabinek a strumień nabiera wigoru. W najwęższych miejscach, dno wąwozu ma tylko kilka metrów szerokości. Po drodze do Glackiej Cesty mijamy dwa spore wodospady.

Dominika poluje na jakiś kadr makro!

A oto efekty! Mech zamienił się w trzmiela, magia!

Też zauważyliście, że buty są dobrane pod kolor kurtki? ;)

Hmm jakby tu skoczyć coby się nie zamoczyć?

Wzdłuż całej trasy mijamy setki takich mini wodospadów

Wszędzie leżą pozwalane pnie starych drzew

Kolejna kaskada

Te kładki są naprawdę BARDZO śliskie

Prawda, że urocze schodki?

W miejscach gdzie trudno jest przejść suchą stopą, Słowacy położyli takie oto kładki

Dominika wśród zawalisk Wielkiego Sokoła

Sokół powoli wchłania i trawi wszystko co znajdzie się na jego dnie

Cel widać, ale droga nie jest prosta

Wspinaczka w górę wodospadu to czysta przyjemność!

Miejscami jest naprawdę wysoko!

Najfajniejszy wodospad na trasie

Biegnąc do Dominiki po tych zbutwiałych deskach, kiedy samowyzwalacz odliczał 10 sek. ryzykowałem własne zęby ;)

Radość! :)

Skupienie, coby zębów sobie nie wybić

Z cyklu, gdzie jest Wally
Trasa powrotna wiedzie czerwonym szlakiem z Glackiej Cesty, przez Glac-byvalá horáren, Mala polana do Palc. Z Palc odbija żółty szlak, który zaprowadził nas do Píly.

Droga powrotna, w znacznej części prowadzi takim szerokim traktem

Słowacki Raj z panoramą na Tatry :)
Pokonywanie Wielkiego Sokoła zajęło nam cały dzień, więc po dojściu do samochodu na parkingu nie mieliśmy już czasu ani ochoty na szukanie bardziej dogodnego miejsca na kemping, co nie przeszkodziło Jackowi w przygotowaniu grzańca galicyjskiego na podstawowym zestawie biwakowicza. Filmik możecie obejrzeć TUTAJ.
Trzeci i ostatni dzień naszej eksploracji Słowackiego Raju poświęciliśmy na relatywnie krótki wypad na Tomášovsky Vyhlad – wspaniały występ skalny, którego efektowność trudno oddać na zdjęciu. Trasa wiedzie żółtym szlakiem z Čingov aż na Vyhlad. Przy głównej atrakcji szlaku spotkaliśmy Pallotynów (serdecznie pozdrawiamy!), którzy ofiarowali nam wielką czekoladę. Jak wiadomo, w podróży czekolady nigdy pod dostatkiem, więc prezent przyjęliśmy bez stawiania szczególnego oporu :) Czas nas nieco gonił, Lewocza wzywała, więc byliśmy zmuszeni do powrotu tą sama drogą. Jeśli będziecie mieli więcej czasu, wybierzcie zejście w dół i powrót doliną. Na pewno będzie przyjemniej niż pokonywanie tej samej trasy dwa razy.

Po drodze jest sporo miejsc, z których można zajrzeć w dół doliny

Kontemplacja przestrzeni i przyrody :)

Tomášovsky Vyhlad w całej okazałości!

Vyhlad i majaczące w oddali Tatry

Widok z Vyhladu jest niesamowity!

A i panorama na Tatry również nie najgorsza :)

Zdjęcie „na krawędzi” ;)
Pogoda tego dnia była wspaniała, więc kiedy tylko doszliśmy do samochodu przebraliśmy się w lżejsze ubrania. W tym momencie, Jacek wpadł na genialny pomysł, aby nieco przepocone buty zostawić do wyschnięcia na bagażniku samochodu a samemu udać się do pobliskiej restauracji i ugasić pragnienie Kofolą, co też uczyniliśmy. Niestety, rozkoszując się pyszną, schłodzoną Kofolą, Jacek zapomniał o butach na bagażniku, zaś Land Cruiser pomknął w stronę Lewoczy. Finał całej historii możecie obejrzeć TUTAJ.
Podsumowanie:
Nam Słowacki Raj bardzo przypadł do gustu. Myślę, że spokojnie moglibyśmy spędzić tam cały tydzień i się nie nudzić. Mamy więc nadzieję, że do Raju zawitamy jeszcze nie raz. Szlaki tego parku narodowego wydają się znacznie bardziej „dzikie” niż te, które znamy z naszych parków narodowych. Szczególnie szlak wzdłuż potoku Wielki Sokół – niby był, ale czasami zdawało się, że go nie ma i trzeba sobie radzić samemu. Dla żądnych wrażeń i bliskości z naturą – fantastyczna sprawa.
Informacje praktyczne:
- szlaki i trasy
- dzień 1 – przełom Hornádu: niebieskim szlakiem – Podlesok – Hrdlo Hornádu – Kláštorska Roklina ústie – Letanovsky Mlyn. Powrót szlakiem żółtym – Letanovsky Mlyn – Hardlo Hornádu a później niebieskim do Podlesoka
- dzień 2 – Wielki Sokół: zielonym szlakiem z parkingu w Píle do Sokola, później żółtym szlakiem z Sokola do Glackiej Cesty. Powrót szlakiem czerwonym z Glackiej Cesty przez Glac-byvalá horáren, Mala polana do Palc, na koniec zejście z Palc do Píly szlakiem żółtym.
- dzień 3 – Tomášovsky Vyhlad: z parkingu w Čingov, żółtym szlakiem aż do Tomášovskiego Vyhladu, powrót tą samą trasą ale jeśli macie czas to polecamy zejście w dół doliny zielonym szlakiem i powrót dnem doliny szlakiem niebieskim
- my byliśmy w Słowackim Raju poza sezonem, w sezonie podobno potrafi być ciasno, o czym może świadczyć TO zdjęcie
- zaopatrzcie się w porządne nieprzemakalne buty, szczególnie jeśli idziecie na Wielki Sokół – nie raz nasze stopy lądowały po kostkę w wodzie
- część szlaków w Słowackim Raju jest jednokierunkowa – poza sezonem nie ma problemu z poruszaniem się „pod prąd”, jednak w sezonie może być ciężko
- wejście do parku narodowego kosztuje 1,5€, koszt parkingu to 2€, mapka parku kosztuje 1,5€
- poza sezonem opłaty pobierane są tylko w weekendy, przynajmniej my wybierając się na Vyhlad w poniedziałek nie spotkaliśmy ani żywej duszy na parkingu czy w kasie PN
- czasy przejść podawane na tabliczkach w Słowackim Raju są naszym zdaniem zaniżone albo podawane w oparciu o piechurów poruszających się ze szwajcarską (słowacką?) precyzją. Nasze czasy przejść były blisko dwa razy dłuższe (choć nie da się ukryć, sporo czasu zajęło nam pstrykanie zdjęć)!
- przydatne strony:
- kliknij TUTAJ aby pobrać mapkę parku w wysokiej rozdzielczości (16MB)
Zdjęcia Vyhladu rekompensują mi tych AustrYJaków w tekście ! :)
Dzięki! Już poprawiliśmy ;)
Zfubilam sie w Słowackim Raju, nigdy tel nie zapomnę. Dziś to śmieszne wspomniałnie ale wtedy byłam przerażona
Hmmm, nie zazdrościmy!