Zakole Dunaju
Jeśli Węgry to Dunaj. A jeśli Dunaj, to jego Zakole! Tak nazywa się obszar położony pomiędzy węgierskimi miastami Esztergom i Szentendre. Po naszym pobycie na Słowacji to właśnie w obszar zakola skierowaliśmy swoje kroki.
Granicę przekraczaliśmy na moście Marii Valerii, spinającym brzegi słowackiego Sturova oraz węgierskiego Esztergomu (polska nazwa miasta to Ostrzyhom, ale ponieważ jej wymowa brzmi tak, jakby ktoś przeżuwał garść trocin, więc w tym tekście będziemy trzymać się węgierskiej nazwy miasta).
Co tu dużo mówić – w Esztergomie królowa jest tylko jedna i jest nią bazylika św. Wojciecha. Budowla jest imponująca i absolutnie góruje nad całym miastem, w czym niechybnie pomaga jej lokalizacja na wysokim brzegu Dunaju w samym centrum miasta.

Bazylika św. Wojciecha to największa i najważniejsza katolicka katedra na Węgrzech.

Kolumny podpierające fasadę bazyliki mają naprawdę imponujące rozmiary. Dla oddania skali – Dominika u podstawy kolumny.

Wnętrze bazyliki, oparte na planie krzyża robi wspaniałe wrażenie. Budowla jest masywna ale nie przytłacza wiernych swym ciężarem. Dawno nie widzieliśmy tyle przestrzeni nad głową we wnętrzu kościoła!

Kopuła świetnie prezentująca się z zewnątrz, od środka robi równie dobre wrażenie. Freski i zdobienia ustępują tutaj miejsca oknom, dzięki którym budowla wypełnia się światłem.

Lokalizacja bazyliki sprawia, że najpiękniej prezentuje się podczas zachodów słońca. Po drugiej stronie rzeki słowackie miasto Sturov. Most Marii Valerii, zbudowany pod koniec XIX wieku i od tamtego czasu kilkukrotnie burzony, łączy dwa miasta.
Królowa jest tylko jedna, ale nie oznacza to, że jest jedyną atrakcją w mieście. Esztergom posiada swój urok, a jego ciche i nieco staroświeckie uliczki pozwoliły nam szybko poczuć węgierski klimat.

Fryzjer męski – czyż nie stylowy? :)
Kolejnym miastem w Zakolu Dunaju jakie odwiedziliśmy było Szentendre. Szentendre uchodzi za jedno z najbardziej urokliwych węgierskich miasteczek, w którym (podobno) inspiracji szukają węgierscy artyści i literaci. Z tego też powodu, znajdziemy tutaj sporo turystycznej tandety, cukierkowych fasad i kiczowatej „sztuki”. Mnie Szentendre nie porwało, ale Dominika twierdzi, że „nie było tak źle” i marudzę ;)

Kościół św. Jana w Szentendre. Położony na wzgórzu górującym nad miastem. Chyba z powodu kilkudziesięciometrowego przewyższenia jakie trzeba pokonać aby się tam dostać, nie dociera tu wielu turystów.

Węgierska przekąska narodowa – langos (czyt: „langosz”). Niestety, nie staliśmy się jej wiernymi fanami.

W Szentendre znajduje się, podobno jedyne na świecie, muzeum marcepanu. Byliśmy nim jednak trochę zwiedzeni. Od muzeum marcepanu oczekiwalibyśmy, że pokaże proces produkcji, opowie historię, pokaże maszyny etc. To „muzeum” przypomina bardziej galerię figurek ulepionych z marcepanu. Na początku można podejrzeć panie cukierniczki, pracujące nad kolejnymi marcepanowymi dziełami.

Ta naturalnych rozmiarów figura MJ’a została zrobiona z 62 kilogramów marcepanu, zaś jej wykonanie zajęło 336 godzin. Przynajmniej tak napisali na tabliczce znamionowej ;)

Marcepanowa „instalacja” – urocza ale nieszczególnie apetyczna. A my tak bardzo lubimy marcepan!

Turyści chętnie spacerują promenadą nad Dunajem.

Główny plac Szentendre o zachodzie słońca.

Jeśli Węgry to papryka, dużo papryki! :)

W mieście ciągle można znaleźć ciche, zapomniane zaułki, takie jak ten.

Zachód słońca nad Dunajem. Dla biwaków w takich miejscach i dla takich widoków się podróżuje!
W drodze z Szentendre do Vac, zupełnie przypadkowo natknęliśmy się na ogród botaniczny (Nemzeti Botanikus Kert), w którym królowały tulipany. Dobrze było też zobaczyć sporo uwijających się przy robocie pszczół.
Vac to małe miasteczko, które przypadło nam do gustu dzięki, w odróżnieniu od Szentendre, dość kameralnemu klimatowi i urokliwej promenadzie, poprowadzonej wzdłuż Dunaju. Warto się tutaj zatrzymać, pospacerować chwilę i napić się czegoś w naddunajskiej kawiarence.

Rynek miasta Vac. Cichy i spokojny.

Katedra Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i św. Michała Archanioła w Vac. Trzecia największa katedra na Węgrzech.

Załapaliśmy się nawet na ślub!

Po czym nad Vac nadciągnęły ciężkie, burzowe chmury.

Na szczęście po każdej burzy nastaje słońce! Zachód w drodze na Kekes – najwyższy szczyt Węgier (na który można wjechać samochodem!). Po prawej stronie widać pole uprawne winorośli.
Informacje praktyczne:
Wstęp do Muzeum Marcepanu – 500Ft/osoba
Wstęp do ogrodu botanicznego – 900Ft/osoba
Jeśli macie jakieś pytania dotyczące Zakola Dunaju – dajcie znać w komentarzach. Jeśli chcielibyście zobaczyć więcej zdjęć z Węgier, koniecznie zajrzyjcie do naszej galerii klikając TUTAJ.
Zostaw komentarz