Park narodowy South Luangwa
South Luangwa to najbardziej znany park narodowy w Zambii. Położony nad rzeką Luangwa, będącej jednym z głównych dopływów Zambezi, zajmuje powierzchnię aż 9050 km2. Słynie nie tylko z ogromnej koncentracji dzikich zwierząt (ponoć jednej z największych na świecie), ale również z przepięknych i niezwykle różnorodnych krajobrazów. To właśnie tu istnieje stosunkowo duża szansa na spotkanie oko w oko z lampartem.
Nasza wizyta w parku wypadła w samym środku pory deszczowej. Musicie wiedzieć, że pora deszczowa zdecydowanie nie sprzyja wypatrywaniu zwierząt. Dzieje się tak z kilku powodów. Po pierwsze roślinność jest niezwykle bujna, trawy wysokie, czasem nawet na kilka metrów, a busz staje się gęsty i nieprzejednany, co zdecydowanie utrudnia poszukiwania zwierząt. Po drugie pojawia się sporo nowych źródeł wody, więc koncentracja zwierząt nad rzeką czy przy wodopojach jest zdecydowanie mniejsza niż w porze suchej. Po trzecie część dróg może stać się nieprzejezdna ze względu na silne deszcze przemieniające owe drogi w bagno, przez co nie zawsze można dotrzeć do wszystkich części parku. Nie myślcie jednak, że wizyta w porze deszczowej ma same wady. Krajobrazy w porze deszczowej potrafią być totalnie nie z tej ziemi. Wszystko dookoła jest tak soczyście zielone, że czasem nie sposób oderwać wzroku od otaczających widoków. To zupełnie coś innego niż wypalona słońcem sawanna. Wszytko tętni życiem. Dodatkowo w porze deszczowej jest zdecydowanie mniej turystów, więc większość z owych niesamowitych widoków można mieć tylko dla siebie.
Mimo, że nie udało nam się spotkać lamparta, a niebo spowijała dość gruba warstwa chmur, wizytę w parku zaliczamy do udanych. Byliśmy świadkami lwiej uczty i walki słoni o terytorium. Zresztą sami zobaczcie! Zapraszamy na fotorelację z South Luangwy.

Jeszcze przed wjazdem do parku spotykamy młodego pawiana siedzącego na moście nad rzeką Luangwa

To zdecydowanie nasz ulubiony ptak w Afryce – perlica zwyczajna, pieszczotliwie zwana przez nas kurką afrykańską :) Prawda że jest urocza?

Nie mija dziesięć minut od naszego wjazdu do parku, a już natrafiamy na całkiem pokaźne stado lwów, odpoczywające po uczcie nad upolowanym ostatniej nocy bawołem

Wokół lwów zgromadziło się sporo wozów safari

Młoda lwica przygląda nam się z uwagą

Po zakończonym sukcesem polowaniu trzeba odpocząć. Czy wiedzieliście, że lwy są aktywne średnio tylko przez cztery godziny w ciągu doby? Przez resztę czasu odpoczywają i śpią

Przywódca stada nadal ucztuje

Lew zambijski nieco różni się od lwów które możemy spotkać w Botswanie, Namibii czy Południowej Afryce

Ma wyjątkowo wysokie czoło i dość jasne umaszczenie

Lwica z małymi. Zazwyczaj lwica rodzi od jednego do czterech młodych, ale maksymalnie może urodzić nawet do sześciu młodych w jednym miocie

Młode mają charakterystyczne cętki, które z czasem zanikają

Zebra w tej zielonej scenerii prezentuje się niesamowicie

Ibisy czczone idealnie czują się na tutejszych mokradłach

Kleszczaki afrykańskie też uwielbiają podmokłe tereny. Ich charakterystyczne dzioby pozwalają im kruszyć skorupy małż i ślimaków

Po bagnach dostojnie przechadza się również czapla czarnogłowa

Spotykamy też pokaźne stado impali

Czyż nie są urocze?

Bąkojady czerwonodziobe pomagają impalom pozbyć się pasożytów

Jest i żyrafa!

A nawet całe stadko

Co ciekawe jest to żyrafa z podgatunku thornicrofti. W naturze pozostało już tylko niespełna 600 tych żyraf, nie spotkacie ich też w żadnym zoo. Występują tylko w dolinie rzeki Luangwa we wschodniej Zambii

W pobliskiej sadzawce spotykamy hipopotamy, jeden z nich nawet się do nas wyszczerzył :)

A długoszpon afrykański (ang. african jacana) spaceruje po ich grzbietach

Spójrzcie jak zielono!

Momentami jedziemy przez całkiem gęsty busz

Co jakiś czas spotykamy też olbrzymie baobaby

Uwaga, słonie na horyzoncie!

Wyglądają jakby się przytulały

Nic bardziej mylnego

To prawdziwa walka samców o terytorium, którą mieliśmy okazję oglądać z bardzo bliskiej odległości

Prawda że wygląda poczciwie?

Słonie od zawsze nas rozczulały

Mimo swojej wielkości czasem wydają się nieco nieporadne wraz ze swymi nieskoordynowanymi ruchami

W dodatku wyglądają jakby nosiły za duże spodnie

Na spotkanie wychodzą nam kolejne antylopy. Tu koby lirorogie

A tu samica buszboka subsaharyjskiego

Trafia się też stadko bawołów w oddali

Jednak z fotogenicznością zeber ciężko konkurować

Nawet odwrócone zadkiem wyglądają dobrze :)

Przyglądamy się też dokładnie tym najmniejszym stworzonkom

Żuk mozolnie toczy swoją kulę

Na koniec naszej wizyty w parku wracamy by sprawdzić czy stado lwów nadal ucztuje nad bawołem

Większość lwów schowała się przed słońcem w cieniu drzew

Na straży pozostała tylko jedna lwica

Sępy cierpliwie czekają na swoją kolej

Hieny też węszą już dookoła

Jednej udaje się nawet schwycić jakiś smakowity kąsek

W końcu i sępy dobierają się do resztek po uczcie

Przy wyjeździe z parku żegna nas krokodyl wylegujący się tuż nad brzegiem Luangwy
Informacje praktyczne:
Wstęp do parku wynosi 30 USD od osoby za dzień i 15 USD za samochód. Do głównej bramy parkowej znajdującej się nieopodal miejscowości Kakumbi prowadzi asfaltowa droga.
South Luangwa to jeden z nielicznych parków narodowych, gdzie można odbyć nocne safari. Taką możliwości oferują okoliczne lodge i kempingi w cenie 50-60USD od osoby.
Mapkę najbardziej uczęszczanej części parku znajdziecie TUTAJ.
Ulotka wraz z listą zwierząt jakie można spotkać w parku narodowym South Luangwa oraz ślady niektórych z nich znajduje się TUTAJ.
Jeśli zastanawiacie się w jakiej porze najlepiej odwiedzić park South Luangwa powinniście odpowiedzieć sobie na pytanie na czym najbardziej Wam zależy. Jeśli interesuje Was tylko i wyłącznie zobaczenie jak największej ilości zwierząt to zdecydowanie lepszą porą zarówno ze względu na ilość jak również na łatwość wypatrywania zwierząt będzie pora sucha. Jeśli jednak tak samo jak zwierzęta lubicie piękne krajobrazy, przyrodę tętniącą życiem i soczystą do granic możliwości zieleń przyjedźcie tu w porze deszczowej, kiedy dodatkowo park odwiedza zdecydowanie mniej turystów.
Wpisy dotyczące safari w innych afrykańskich parkach narodowych znajdziecie TUTAJ.
Zachwycające zdjęcia :)
Po tym, jak przeczytałam, że słonie noszą za duże spodnie, nie spojrzę już na nie tak samo ;)
Dziękujemy! :) :)
Byłam tu w 1990 r., podczas mojej rocznej samotnej wędrówce po Afryce. Nie było ineternetów, fejsbuków i gdy cały świat (na szczęście) nie podróżował. Bilet do parku kosztował chyba ze 3 USD, a i tak uważałam, że drogo. Najpiękniejsze zakątki są (były) nad rzeką Luangwa. Stał tam domek strażnika (jego rodzinę poznałam w kościele) , no i dostałam klucz do tegoż domku. Strażnik przywiózł mnie i odjechał. Sama samiutka bez kontaktu ze światem zewnętrznym, tylko wrzask zwierząt. Zatkałam szmatami dziurę od drzwi (nie było nawet haczyka!) żeby żadne pełzające nie weszły. A poranek był najpiękniejszy na świecie z myciem się w rzece (matko, teraz bym nawet nie podeszła)Do tej pory się zastanawiam jak to było możliwe, że tam spędziłam wieczór, noc i ranek (spacer nad rzeką i podglądanie hipciów). Teraz byłoby to niemożliwe – procedury, bezpieczeństwo, zresztą nawet by mi to do głowy nie przyszło. Jakieś 10 lat temu skontaktowałam się z parkiem i dowiedziałam się, że tej budki/domu już nie ma. Nawet nie wiem po co ten domek stał i po co strażnik w parku. Czego on tam pilnował? Dziwna historia…
Dziwna historia, w rzeczy samej ;)
Tak oglądamy z Jokim te świetne zdjęcia cudnych zwierzaków i jak dochodzimy do krokodyla to spoglądamy na siebie z uśmiechem, bo krokodyle towarzyszyły nam przez ostatnie dni w dużym natężeniu i bliskiej odległości. A wszystko przez to, że postanowiliśmy po górskich i pustynnych klimatach Boliwii dotknąć jeszcze jej dżungli. Pampa nazywa się ten region, można popłynąć dorzeczem Amazonki wśród delfinów różowych, egzotycznych ptaków, żółwi, małp no i krokodyli właśnie. Te ostatnie widzieliśmy potem każdego dnia jadąc w stronę Santa Cruz nową drogą prowadzącą przez dżunglę, jeszcze w trakcie budowy. W 3 miejscach musieliśmy załadować motocykl na tratwę, aby przekroczyć rzekę. Łącznie kilkaset kilometrów trasy, gdzie po jej bokach bagna, a w nich krokodyle większe i mniejsze, niektóre nawet wychodziły na drogę :O Poza tym dużo kapibar, strusie, ptactwo wszelakie. Sama droga jest bezpłatna, opłaty za transport przez rzekę do zaakceptowania a wypatrzeć można wiele zwierzaków (szczególnie na jej pierwszych 100 km, w obrębie parku), więc jeśli lubicie takie klimaty to jeszcze przed Wami :) Choć przed Wami jeszcze tyle w tej Ameryce Południowej, że ja nie wiem kiedy Wy wrócicie :P Trzymajcie się, pozdrawiamy!
Świetne miejsce i zdjęcia. Jak z ilością turystów podczas Waszego pobytu, było tłoczno?
Dzięki! Nie było zbyt tłoczno bo kiedy tam byliśmy był środek pory deszczowej.
Cudowne zdjęcia! Bardzo bym chciała się tam kiedyś znaleźć, jak zresztą w większości miejsc, o których piszecie ;)
Mam pytanie do Dominiki, trochę z innej beczki: wyczytałam w zakładce „O nas”, że ukończyłaś studia medyczne. Umówmy się, że nikt kto tego nie przeżył (high five!) nie ma pojęcia, ile to musiało kosztować Cię poświęceń.Nie boisz się, jak odnajdziesz się w zawodzie po powrocie? Albo że cała zbierana pieczołowicie przez 6 lat wiedza gdzieś uleciała?
Bardzo Cię podziwiam i gratuluję odwagi, na którą ja bym się pewnie nigdy nie zdobyła (już moje zaplanowane pół roku wakacji po stażu wydaje mi się przerażającą ekstrawagancją :D ).
Pozdrawiam Was serdecznie!
Extra fotki. Dopisujemy na listę miejsc do odwiedzenia :)
Dwa tygodnie temu opuściliśmy Polskę na 2 miesiące. Podróż tą planowaliśmy od powrotu z Kenii w sierpniu, gdzie spędziliśmy prawie 6 miesięcy. Tanzania pojawiła się planie podróży jeszcze, gdy byliśmy w Kenii. Chcieliśmy powtórzyć selfdrive safari, które robiliśmy wcześniej w kenijskich parkach. Tym razem wybór padł na legendarne Serengeti, które w trakcie rozpoczynającej się tu pory deszczowej dało nam niezły wycisk ;)
Dajcie znać jak było ;)